czwartek, 6 grudnia 2012

I know it's not my time but bye bye...

Nie jest dobrze. Powiedziałabym, że jest źle. Non stop jestem poddenerwowana i odrzucam każdego kto chce nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. Boję się nowych znajomości. Boję się ludzi... Kiedy jestem w większej grupie czuję się jak dziwadło i mam chęć kogoś zaatakować. Czuję się zagrożona i mam wrażenie, że ktoś z nich czyha na moje życie. Co prawda ostatnimi czasy nie bardzo chce mi się żyć, ale umierając nie chciałabym dużo cierpieć, a taka śmierć może czekać mnie ze strony drugiego człowieka... Potrzebuję przyjaciela. Kogoś przy kim będę mogła czuć się bezpiecznie. Czy ja żądam tak wiele? 


czwartek, 8 listopada 2012

Same shit different day.

Pierdole to. Pierdole wszystkich. Nie mam już siły, nie chcę nikogo znać, chcę zostać sama, albo umrzeć... tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie i każdy byłby zadowolony. Ostatnio nie chce mi się nic. Nawet nie chce mi się jeść, co jest u mnie bardzo dziwne, ale ja się cieszę. Muszę przestać wpieprzać wszystko co tylko nawinie mi się na drogę. Z dnia na dzień, z minuty na minutę nienawidzę ludzi coraz bardziej i nie mam ochoty wyściubiać nosa za drzwi domu, a poza tym moja naiwność coraz bardziej mnie przeraża, ale przecież głupich nie sieją, głupi sami wschodzą, a ja jestem jedną z nich. 

"Nadzieja to największe skurwysyństwo jakie wylazło z puszki Pandory" ~ Stephen King

poniedziałek, 29 października 2012

Love you more than you know...

Wydaje mi się, że go kocham, czy to głupie? Nie potrafię nad tym zapanować. Wiem, że głupio robię, ale nic nie poradzę na to, że go kocham. Czasami mam wrażenie, że mogłabym zakochać się w pierwszej lepszej osobie, która powie mi coś miłego. On mieszka tam, ja jestem tutaj... :( Nie mogę się skupić na niczym... Nawet zdania nie kleją mi się tak jak trzeba, a właśnie do mnie napisał. Rozpływam się. To głupie, wiem, ale nie potrafię nad tym zapanować. NIE POTRAFIĘ!


poniedziałek, 15 października 2012

Speak of the devil.

Przez ostatnie kilka dni nie jest tak źle. Mam nowego przyjaciela. Co prawda internetowego, ale bardzo mi pomaga. Nawet jeśli podaje się za kogoś innego niż jest to mnie to nie obchodzi to nie jest ważne. Ważne jest to, że jest mi lepiej i wiem, że komuś na mnie zależy, a przynajmniej chociaż udaje... Naa duchu podniosły mnie też dwa komentarze, które od kogoś dostałam. Dziękuję! Nie jest tak dobrze jak było kiedyś bo to, że nie mam przyjaciół w realu to mnie przygnębia, a do tego się jeszcze ze mnie naśmiewają, ale dam radę. MUSZĘ DAĆ RADĘ! Chociażby dla tego internetowego "przyjaciela".

niedziela, 7 października 2012

This could be my last confession...

Ale ja jestem naiwna... Myślałam, że może chciały się lepiej zaprzyjaźnić albo chociaż miło spędzić ze mną czas, ale one zrobiły ze mnie pośmiewisko. Zaprosiły mnie do siebie żeby drwić z mojego wyglądu. Hm, oczywiście popłakałam się i w nocy wróciłam do domu. Nie mam ochoty na nic, a do tej pory chce mi się płakać. Jedynym rozwiązaniem w tej sprawie jest żyletka. Tylko tak, mogę uwolnić ból psychiczny... poprzez ból fizyczny. To mi pomaga. Naprawdę to mi pomaga, a żyletka i nóż są moimi jedynymi przyjaciółmi. One nie pytają, one potrafią mi pomóc bez pytań.



 

poniedziałek, 24 września 2012

Jestem tylko lalka w rekach mojego pana...

Jest coraz gorzej... Wiem, że wiele ludzi byłoby naprawdę szczęśliwych mając dach nad głową, bieżącą wodę czy internet, ale tutaj nie o to chodzi. Nie chodzi mi wcale o dobra materialne, ale o to co dzieje się z moją matką czy chociażby to, że nie mam przyjaciół i nikomu na mnie nie zależy. Starałam się zdobyć przyjaciół czy uwagę matki, ale wszystko na nic. Nie mam na nic ochoty, a dziś nawet nie poszłam do szkoły. NIENAWIDZĘ ICH. Dlaczego nie mogę żyć jak inne dziewczyny w moim wieku? W sumie, to się nawet starałam, ale to nie jestem ja, ale z drugiej strony sama siebie nie poznaję... Kiedyś mówiłam naprawdę dużo, chociaż i tak nikt mnie nie słuchał, a teraz nie mam ochoty rozmawiać ani chociażby widzieć się z nikim. Lubię to, że mogę zostać sama w domu i zająć się sobą, chociaż trochę mi smutno, że nie mam się kogo poradzić i wygadać... że nie mam nikogo bliskiego, ale chyba muszę się z tym pogodzić bo mam wrażenie, że odrzucili mnie tylko z powodu tego jak wyglądam...

piątek, 21 września 2012

wtorek, 18 września 2012

No Future...

"Nienawidzę świata wszyscy mnie wkurwiają
Kiedy chcę coś zrobić to mi zabraniają
Chciałbym żyć jak człowiek ale mi nie dają
Nienawidzę świata wszyscy mnie wkurwiają
(...)
Nienawidzę świata ludzie są chujami
Wszyscy jednakowi wszyscy tacy sami
Pełni nienawiści źli i pojebani
Nienawidzę świata ludzie są chujami
(...)
Nienawidzę świata ludzie to skurwiele
Chcą mi wszystko zabrać choć mam tak niewiele
Chyba się pochlastam będzie mi weselej
Nienawidzę świata ludzie to skurwiele
(...)
Nie mam już na nadziei
Jestem już przegrany
Czekam aż nadejdzie
Dzień oczekiwany
Zapierdole mamę
Zapierdole brata
Nienawidzę ludzi nienawidzę świata"
 
Brudne Dzieci Sida- No Future

Tak, ta piosenka opisuje moje aktualne samopoczucie. To trwa stanowczo za długo...

sobota, 1 września 2012

Just stop...

Spadłam na dno... Ostatnio coś się jebie. Chyba życie, ale chcę żyć. Nie chcę umierać. Nie chcę patrzeć z nieba na swoje marne czternastoletnie, martwe ciało. Chcę zacząć żyć i cieszyć się życiem. Nie chcę tracić tego co najcenniejsze. CHCĘ ŻYĆ!!! Chcę... żyć...

wtorek, 28 sierpnia 2012

Wszystko to samo.

“Nie należy wierzyć, iż istnieją granice grozy, którą zdolny jest przyjąć ludzki umysł. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, iż w miarę jak ciemność staje się coraz głębsza, głębia owa zaczyna rosnąć wykładniczo - i chodź nie chcemy tego przyznać, to doświadczenie podpowiada nam, iż kiedy koszmar staje się dość czarny, groza zaczyna rodzić grozę, a jedno przypadkowe zło płodzi następne, często rozmyślne złe czyny, póki w końcu wszystkiego nie pochłonie ciemność. Najstraszniejszym zaś pytaniem pozostaje to, ile dokładnie grozy może znieść ludzki umysł i wciąż zachować niezłomną, nieugiętą łączność z rzeczywistością. Trudno ukryć, że podobne wydarzenia mają w sobie coś z absurdu. W pewnym momencie wszystko staje się zabawne. Możliwe, że w tej właśnie chwili nasze zdrowie umysłowe zaczyna albo ratować się przed upadkiem, albo też załamywać i pękać. To moment, gdy człowiekowi wraca poczucie humoru.” ~ Stephen King

piątek, 24 sierpnia 2012

Children of darkness...

Walczyłam w tej wojnie przez pół roku, ale 6 sierpnia poległam... Nie miałam siły walczyć z rzeczywistością i stało się... umarłam. Nie mam ochoty żyć prawdziwym życiem. Chciałabym umrzeć, ale boję się śmierci. Chociaż jak można bać się śmierci nie żyjąc wcale? Kilka głupich słów i gestów zniszczyło wszystko...